Sandomierz, Kazimierz Dolny, Nałęczów i Puławy odwiedzili uczniowie klasy 8c z wychowawcą
podczas trzydniowej wycieczki klasowej.
W planie wyprawy nie zabrakło wizyty w Muzeum Ojca Mateusza.
Młodzież mogła poczuć się jak na planie filmu, robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia
w towarzystwie woskowych figur bohaterów serialu umieszczonych w zaaranżowanych wnętrzach,
m.in.: plebanii, komisariatu, kościoła. Podczas spaceru po Nałęczowie
podróżnicy natknęli się na Bolesława Prusa odpoczywającego na parkowej ławeczce
i pozującego cierpliwie do grupowych fotografii. Korzystając z dobrodziejstw natury,
skosztowali leczniczej wody. Szczególnym zainteresowaniem cieszyła się ta ze źródła serca.
Wody nie zabrakło również podczas rejsu po Wiśle. W zbrojowni uczniowie
wzięli udział w warsztatach prowadzonych przez szalonego rycerza, poznali historię Sandomierza
i okolic, a na zakończenie mogli przebrać się w stroje z dawnych epok i powalczyć,
jak na adeptów sztuki rycerskiej przystało. W planie wycieczki nie zabrakło zamków, lochów
i błąkających się po niech duchów oraz niezliczonej liczby schodów. W górę, w dół.
Nogi bolały, ale warto było.
podczas trzydniowej wycieczki klasowej.
W planie wyprawy nie zabrakło wizyty w Muzeum Ojca Mateusza.
Młodzież mogła poczuć się jak na planie filmu, robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia
w towarzystwie woskowych figur bohaterów serialu umieszczonych w zaaranżowanych wnętrzach,
m.in.: plebanii, komisariatu, kościoła. Podczas spaceru po Nałęczowie
podróżnicy natknęli się na Bolesława Prusa odpoczywającego na parkowej ławeczce
i pozującego cierpliwie do grupowych fotografii. Korzystając z dobrodziejstw natury,
skosztowali leczniczej wody. Szczególnym zainteresowaniem cieszyła się ta ze źródła serca.
Wody nie zabrakło również podczas rejsu po Wiśle. W zbrojowni uczniowie
wzięli udział w warsztatach prowadzonych przez szalonego rycerza, poznali historię Sandomierza
i okolic, a na zakończenie mogli przebrać się w stroje z dawnych epok i powalczyć,
jak na adeptów sztuki rycerskiej przystało. W planie wycieczki nie zabrakło zamków, lochów
i błąkających się po niech duchów oraz niezliczonej liczby schodów. W górę, w dół.
Nogi bolały, ale warto było.